Translations in context of "abyś mnie zgwałcił" in Polish-English from Reverso Context: Twoje rozwiązanie jest takie, abyś mnie zgwałcił! Translations in context of "Worboys zgwałcił mnie" in Polish-English from Reverso Context: Czuję, że ja wiem, czy Worboys zgwałcił mnie tej nocy. Zgwałcił niejedną kobietę, ale nigdy go za to nie zamknęli. Niektórym palantom po prostu sprzyja szczęście. Jego twarz porastała zaniedbana rudozłota broda, oczy miały wielkie źrenice, ale patrząc na jego wysuniętą szczękę, Tiffany wciąż poznawała w nim złośliwego, pozbawionego skrupułów gnoja, którym zawsze był. Musisz przetłumaczyć "ZGWAŁCIŁ MOJĄ ŻONĘ" z polskiego i użyć poprawnie w zdaniu? Poniżej znajduje się wiele przetłumaczonych przykładowych zdań zawierających tłumaczenia "ZGWAŁCIŁ MOJĄ ŻONĘ" - polskiego-angielski oraz wyszukiwarka tłumaczeń polskiego. Moj obecny chlopak chciał go dorwać i pytałam się o niego, ale nie mogę go znaleść. Minęlo 8 lat. Nie mam żadnego urazu już. Wczoraj mój kolega prawie mnie zgwałcił - jestem w Pomorskie: Dwaj mężczyźni zatrzymani w sprawie wykorzystania seksualnego 14-latki.Jesli tylko masz ochote wspierac to co robie oraz nasz kanał, bardzo ci dzi OyMKb. fot. Adobe Stock W popularnym talk show telewizyjnym, które oglądam kobiety nie kryły swoich przykrych doświadczeń: - Tego dnia po prostu źle się czułam – zwierzała się Barbara. – Byłam zmęczona zajmowaniem się małym dzieckiem i chciałam pójść spać. Mąż nie potrafił tego zrozumieć. Najpierw pobił mnie, a później zmusił do zbliżenia. Choć od tego zdarzenia minęło wiele lat, wciąż pamiętam je doskonale. Po tym zdarzeniu moje życie nie było już takie same... Przy ilości obelg, jakie usłyszałam od swojego męża, 12-tomowa encyklopedia jest cieniutka – mówiła Ewa. – Mój mąż często wypożyczał filmy pornograficzne, a potem „eksperymentował” ze mną, choć wcale nie miałam na to ochoty. Z jednego z tych gwałtów urodziło się dziecko. Załamana, chciałam popełnić samobójstwo, ale na szczęście zdałam sobie sprawę, że nie skrzywdzę męża, tylko dziecko... Zdumiewające, ale mężczyźni zupełnie inaczej patrzą na taki seks. Wręcz twierdzą, że jeśli gwałcone kobiety nie odeszły od swoich mężów, widocznie musiały czerpać przyjemność z tego zbliżenia. Nawet więcej – uważają, że mają do tego pełne prawo, wszak żona złożyła podczas ślubu przysięgę wierności swojemu mężowi. O co więc teraz ma pretensje? Ba, nawet jeden z duchownych wypowiedział się w taki sposób: „Bite i gwałcone żony powinny z pokorą nieść swój los”. Gwałt z prawnego punktu widzenia – twierdzi prof. Zbigniew Lew-Starowicz – oznacza kontakt seksualny wbrew woli drugiej osoby. Dotyczy to również relacji między małżonkami. Obecnie coraz więcej uwagi poświęca się zjawisku gwałcenia żon. Z danych USA wynika, że takie doświadczenia miało 15% ogółu żon. Występują różne typy takich zgwałceń: sytuacyjne (np. pod wpływem alkoholu, narkotyków); represyjne (np. „ukaranie” za ujawniony romans żony z innym mężczyzną); gniewne (np. za niechęć żony do kontaktu); sadystyczne (może to dotyczyć mężczyzn o typowo sadystycznych preferencjach); dewiacyjne (np. mąż jest rapsofilem i zaspokaja swoje potrzeby dewiacyjne również w małżeństwie). Do najbardziej spotykanych przyczyn zgwałceń należy ciąża żony, wiążąca się z brakiem kontaktów seksualnych. Stop przemocy! Przyznać trzeba, że wiele kobiet zaczęło mówić o najbardziej skrytej, a najpowszechniejszej formie gwałtu i przemocy seksualnej. Na co trzeciej Polce wymuszono seks siłą, a 40% było zgwałconych. Szkopuł jednak w tym, że ofiary gwałcone w domu najrzadziej zgłaszają się na policję. I mimo że Komenda Główna Policji podaje, że przemoc w rodzinie (w tym gwałty) coraz częściej wychodzi na jaw, to wciąż mamy do czynienia tylko z wierzchołkiem góry. Kobiety wiejskie często traktują seks jako daninę na rzecz małżeństwa. Ich zdaniem mężczyzna musi się zaspokoić, a kobieta powinna świadczyć usługi. Do prof. Zbigniewa Izdebskiego trafia wiele kobiet gwałconych, w tym również w małżeństwie. Przychodzą, zwierzają się, mimo iż są zastraszane przez mężów, żeby milczały. A przecież gwałt w małżeństwie to nie jest sprawa tylko patologiczna . Zdarza się w dobrych domach, w grupach elit politycznych i artystycznych, wśród dobrze wykształconych ludzi – mówi prof. Izdebski. – Kobiety wstydzą się o tym mówić ze względu na dzieci. Ale także dlatego, że mężczyzna ma utarty, pozytywny wizerunek społeczny. Ten koszmar się nie kończy Wiele wierzących kobiet znosi pokornie przemoc w ciszy. Dla niektórych koszmar nigdy się nie kończy, bo nie mają gdzie się podziać, wracają do domu. Do gwałcącego męża – pijaka. Nieliczne lądują w ośrodkach pomocy albo w domach prowadzonych przez siostry zakonne. Inne żyją w samotności i nikt nie wie o ich problemach. Do jednego ze znanych psychologów przyszedł kiedyś 40-letni mężczyzna, człowiek po dwóch fakultetach, który narzekał, ze jego samotna matka nigdy nie okazywała mu czułości. Myślał, ze wynika to z jej charakteru. Dopiero po latach powiedziała synowi, że urodził się z gwałtu. Dla matki był przez cała życie „pamiątką” tamtego wydarzenia. Kobieta sama musi zdecydować. Kodeks karny mówi, że gwałt to każde umyślne działanie, zmierzające do zaspokojenia potrzeb seksualnych sprawcy, podjęte wbrew woli ofiary. Pojęcie gwałtu rozciąga się od dotykania intymnych części ciała ofiary po penetrację. Ściganie przestępstwa gwałtu wszczyna się na wniosek osoby poszkodowanej. W naszym kraju zgłasza się zaledwie 18% zgwałconych. Pierwotnie tekst został opublikowany roku Więcej prawdziwych historii:„Mąż mnie zostawił, bo nie mogłam zajść w ciążę przez chorobę. Odszedł do ciężarnej kochanki” - historia Hanny „Nie planowałam i nie chciałam dziecka. Ale gdy poroniłam, rozpaczam po nim” - list do redakcji „Staramy się z mężem o dziecko. Lekarze mówią, że nie ma przeszkód, ale ja dalej nie jestem w ciąży. Mam dość!” Jak to jest żyć z własnym oprawcą? O rozmowę z Justyną zabiegałyśmy bardzo długo. Kilka miesięcy temu napisała do naszej redakcji wstrząsający list, „żeby się wyżalić” – jak sama to uzasadniła. Zabroniła jednak jego publikacji. Bała się, że pewne zdarzenia czy opisane w mailu osoby wydadzą się komuś z jej otoczenia znajome i cała jej misternie skrywana tajemnica wyjdzie na jaw. A tego by nie chciała. Przez kilka lat grała przed rodziną i przyjaciółmi rolę szczęśliwej żony, która jest rozpieszczana przez męża. Prawda była jednak zupełnie inna. Człowiek, któremu przysięgała miłość na dobre i na złe, regularnie wcielał się w rolę kata. Bił ją i gwałcił, traktując bardziej jak rzecz niż żywego człowieka. Justyna, wysyłając do nas swój list, tak naprawdę nie chciała się wyżalić. Jej wiadomość była prośbą o pomoc, na którą nie mogłyśmy pozostać obojętne. Po wymianie kilkunastu maili wreszcie udało nam się namówić Justynę, by spróbowała zmienić swoje życie o 180 stopni. Zgodziła się z nami spotkać i opowiedzieć o tym, jak to jest codziennie zasypiać u boku własnego oprawcy. Przeczytajcie jej historię. - Poznałam W. tuż po maturze. Kolega z klasy zorganizował imprezę po ostatnim egzaminie. Przyszło sporo osób, również spoza naszej szkoły. To właśnie wtedy pierwszy raz zobaczyłam W. Był na ostatnim roku studiów i na domówkę przyszedł ze swoim młodszym bratem, który chodził do mojego liceum. Mało wtedy rozmawialiśmy, zamieniliśmy raptem kilka zdań. Tym bardziej zdziwiłam się, gdy zadzwonił następnego dnia. Udało mu się zdobyć mój numer telefonu i bez ogródek zaprosił mnie na randkę. Zaimponował mi. Strasznie mi schlebiało, że starszy chłopak tak o mnie zabiega. Zgodziłam się ochoczo i spotkaliśmy się jeszcze tego samego dnia. - Mam na imię Justyna i od 3 lat żyję z człowiekiem, który codziennie mnie poniża. Wiem, że brzmię teraz zupełnie tak, jakbym była na spotkaniu Anonimowych Alkoholików, ale tak właśnie się czuję. Przez wiele lat wypierałam ze świadomości prawdę na temat swojego małżeństwa, tak jak pijak wypiera to, że alkohol przejął nad nim władzę. Stworzyłam w swojej głowie iluzję sielanki, którą częstowałam swoich bliskich. Wmawiałam wszystkim dookoła, a sobie chyba najbardziej, że mam świetne życie i kochającego męża u boku. A że czasem bywa agresywny? Przecież to facet, a facetom często zdarzają się napady złości. Teraz wiem, że nie każdy mężczyzna znęca się nad żoną. I że nie było mojej winy w tym, że mój mąż ciągle mnie „karał”. Ale po kolei. - Zanim się obejrzałam, byliśmy nierozłączni. Umawialiśmy się codziennie, bo on praktycznie nie miał już wtedy zajęć na uczelni. Czekała go tylko obrona w czerwcu. Na tamtym etapie znajomości tylko się całowaliśmy. Ja zresztą byłam dziewicą i nie chciałam stracić cnoty po kilku tygodniach znajomości, choć już wtedy powoli zakochiwałam się w W. On na szczęście nie nalegał na seks. Wręcz przeciwnie, kiedy dowiedział się, że jeszcze z nikim tego nie robiłam, powiedział mi, że na kogoś takiego jak ja czekał całe życie i że się ze mną ożeni. Wtedy myślałam, że on tylko żartuje, ale mniej więcej trzy tygodnie później… poprosił mnie o rękę. Nie wiem, podświadomie chyba czułam, że wszystko toczy się zbyt szybko, ale z drugiej strony miałam ochotę zaryzykować i spróbować dorosłego życia. Przyjęłam oświadczyny. Moi rodzice o dziwo nie mieli nic przeciwko małżeństwu w tak młodym wieku. Polubili W. od razu, a zresztą sami brali ślub bardzo wcześnie. Dzisiaj żałuję, że nie sprzeciwiali się mojej decyzji. Żadne z nas nie mogło jednak przewidzieć, że W. będzie wobec mnie agresywny. Tuż po zaręczynach mój narzeczony obronił pracę magisterką i rozpoczął pracę w firmie swojego ojca. Niemal natychmiast zaczęliśmy również planować ślub. Wiele koleżanek sądziło, że jestem w ciąży. Nie mogły zrozumieć, skąd ten pośpiech. Uspokajałam je, że nie spodziewam się dziecka i że na studiach spędzimy wspólnie jeszcze niejedną imprezę. Opowiadałam to wszystko W., a on wtedy zaczął mnie przekonywać, że studia nie są mi do niczego potrzebne. Zapewniał, że będzie mnie utrzymywał, a jeśli kiedykolwiek będę miała zachciankę, żeby pracować, jego ojciec zatrudni mnie w swojej firmie. Miałam wątpliwości, ale w końcu uległam namowom mojego przyszłego męża. - W dniu naszego ślubu nie miałam żadnych wątpliwości. Cieszyłam się, że wychodzę za kogoś, kogo kocham. Sądziłam, że czeka mnie cudowne życie u boku zaradnego faceta. Był czuły, a jednocześnie stanowczy. Romantyczny i zaborczy. Uważałam, że nie mogłam trafić lepiej. Wszystko zaczęło się psuć… w noc poślubną. Chciałam, żeby mój pierwszy raz był wyjątkowy. Poprosiłam, żeby W. był delikatny, bo jestem zdenerwowana i boję się bólu. On był jednak jak w amoku. Wściekle zrywał ze mnie suknię ślubną i bieliznę, a sobie rozpiął tylko rozporek. Wszedł we mnie bez ceregieli, zatykając mi usta ręką, kiedy chciałam krzyknąć. Wszystko trwało jakieś pięć minut. Byłam w takim szoku, że w ogóle się nie odzywałam. Poszłam do łazienki obmyć się z krwi i zastanawiałam się przy okazji, czy seks zawsze musi boleć. To był mój pierwszy raz. Nie wiedziałam więc, że może być inaczej. - Nasze kolejne zbliżenia wyglądały podobnie. Mniej więcej po piątym razie miałam już tego dość. Ledwo wytrzymywałam z bólu, a o żadnej przyjemności w ogóle nie było mowy. Poprosiłam więc W., żebyśmy albo robili to delikatniej, albo wstrzymali się z seksem dopóki wszystko w środku mi się nie zagoi. Wtedy W. wpadł w szał. Uderzył mnie, wykrzyczał, że jestem jego własnością i zaczął się do mnie dobierać. Szamotaliśmy się dłuższą chwilę, ale w końcu opadłam z sił i on to wykorzystał. Przewrócił mnie na podłogę i po prostu… zgwałcił. Nie chciałam myśleć o całym zajściu jak o gwałcie. Wydawało mi się, że gwałt jest wtedy, kiedy krzywdzi cię obcy mężczyzna, a nie własny mąż. Jak jednak inaczej nazwać to, co wtedy zaszło? Ja nie chciałam seksu, a on mnie pobił i zmusił do zbliżenia. To BYŁ gwałt. Pierwszy, ale nie ostatni. - Zdarzało się, że wracał do domu w dobrym humorze, ale wystarczyło, że zbyt głośno odłożyłam talerz na półkę, by mój mąż zamieniał się w bestię. Szturchał mnie wtedy, ale zawsze robił to tak, że nie miałam na ciele żadnych śladów. Zresztą było mi to na rękę, bo przez kilka lat nie musiałam się nikomu tłumaczyć z tego, co dzieje się u nas w związku. Wytresował mnie również do tego stopnia, że wolałam pójść z nim do łóżka dobrowolnie niż się szarpać. Mimo to parę razy doświadczyłam jego agresji podczas seksu. Błagałam, by przestał, ale on robił swoje. To cud, że przez te wszystkie lata nie zaszłam z nim w ciążę. Dziecko przywiązałoby mnie do tego tyrana jeszcze mocniej. Po tych wszystkich latach upokorzeń i gwałtów wreszcie zbieram siły do tego, by złożyć pozew o rozwód. Trzymajcie kciuki za to, bym raz na zawsze wykreśliła W. ze swojego życia. Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih Mój telefon zapiszczał cicho, sygnalizując nadejście nowej wiadomości. Znów ktoś próbuje się do mnie dobić na Messengerze. Lepiej nie sprawdzać kto, jeśli nie mam czasu odpisywać, bo potem mają pretensje, że odczytałam, a się nie odzywam. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom Zignorowałam telefon, bo akurat kończyłam zajęcia w gabinecie, a potem musiałam od razu jechać do szkoły po Majkę, bo odwołali ostatnią lekcję i mała od pół godziny siedziała w szatni z panią Małgosią. Miałam nadzieję, że nauczycielce nie przyjdzie do głowy zostawić moją córkę samą, ale nie mogłam mieć pewności. To była nowa pani, którą przydzielili klasie Majki od nowego roku, sympatyczna, choć dosyć młoda, więc pewnie niedoświadczona. Poprzednia była okropna! Kończyła pracę i do widzenia! Nic więcej jej nie interesowało… Dopiero wieczorem znalazłam czas, żeby przeczytać wiadomość. Otworzyłam Messengera, przebiegłam wzrokiem tekst i… w połowie musiałam przerwać i zacząć od początku, tym razem w pełnym skupieniu. Napisał do mnie Janek. Janek K. z trzeciej C, mój szkolny kolega. Pamiętałam go doskonale, choć od czasu, gdy widzieliśmy się po raz ostatni, minęło już prawie dwadzieścia lat. Pamiętałam te emocje, które targały mną, kiedy rozmawialiśmy nieśmiało na przerwach, wieczory spędzone na myśleniu o nim i ogromną radość, gdy w końcu zaprosił mnie na randkę. Pamiętam nasze spacery, trzymanie się za rękę, pierwsze pocałunki. Dużo rozmawialiśmy o życiu, o naszych marzeniach. Mieliśmy wiele wspólnego. Podobała nam się ta sama muzyka, lubiliśmy podobne filmy. Oboje mieliśmy też młodsze rodzeństwo, mniej więcej w tym samym wieku. – Może weź swoją siostrę, ja wezmę brata i pójdziemy razem do kina! – zaproponowałam któregoś razu. – Nie wiem, czy wytrzymam na filmie dla dzieci – zaśmiał się trochę nerwowo. – Damy radę! A maluchy będą miały frajdę – machnęłam ręką. – Okej, masz rację. Musimy ich ze sobą poznać – powiedział Janek, choć bez przekonania. Dostałam od niego pocztówkę Do tego spotkania nigdy nie doszło. Wkrótce zaczęły się ferie zimowe, on wyjechał na obóz narciarski, ja pojechałam do ciotki. W tamtych czasach mało kto miał komórkę, ludzie nadal pisali do siebie listy, pocztówki. I kiedy wróciłam, czekała na mnie właśnie taka pocztówka. Ot, kawałek papieru z pięknym widoczkiem: słońce, chmury, ośnieżony stok. Na odwrocie napisane było tylko jedno zdanie: „Hej, poznałem dziewczynę, więc nie możemy się dłużej spotykać. Janek” – przeczytałam. Przepłakałam całą noc, nie mogłam zrozumieć, dlaczego mi się to przytrafiło. Przecież mówił, że mnie kocha, zapewniał, że tak będzie zawsze. Byliśmy praktycznie nierozłączni! Mama nie potrafiła mnie w żaden sposób pocieszyć. – Nie martw się – mówiła. – Poznasz innego chłopaka. Ten nie był ciebie wart, skoro tak postąpił. – Nie chcę innego! – lamentowałam. – Kocham Janka i chcę Janka! – Córeczko, daj spokój, przecież spotykaliście się tylko kilka miesięcy… No właśnie, dla innych to było „tylko kilka miesięcy”, podczas gdy dla mnie to był wtedy cały świat. Pierwszy poważny chłopak, pierwsze damsko-męskie doświadczenie, pierwsza miłość, przez którą zostałam zdradzona, porzucona, odepchnięta. Prawdę mówić, odcisnęło to na mnie pewne piętno. Moje późniejsze związki nie były oparte na równości. Zawsze gdzieś z tyłu głowy czaił się strach i poczucie, że muszę się bardzo starać, bo inaczej ta druga osoba odejdzie… W moich oczach znów pojawiły się łzy Dopiero z moim mężem, Markiem, udało mi się zbudować prawdziwie wartościową relację. Cóż, prawda jest taka, że nic, co się nam przydarza, zwłaszcza we wczesnej młodości, nie pozostaje bez wpływu na nasze życie. Tymczasem po dwudziestu latach ten sam Janek napisał do mnie. A to, co napisał, sprawiło, że w moich oczach znów pojawiły się łzy. Łzy wzruszenia, ale też trochę żalu nad tym, jak plotą się ludzkie losy. „Cześć! Nie wiem, czy mnie jeszcze pamiętasz, ale ja pamiętam Cię bardzo dobrze i zawsze myślę o Tobie z uśmiechem. Byłaś dla mnie ważną osobą i po latach chciałbym się z czegoś wytłumaczyć. Kiedy jeszcze w szkole mówiłem, że cię kocham, mówiłem prawdę. Za to wiadomość, którą Ci wysłałem, o tym, że kogoś poznałem, była kłamstwem”. „Tyle opowiadałaś o swoim młodszym bracie, proponowałaś, żebyśmy wzięli moją siostrę i poszli razem do kina. Nie chciałem tego. Nie chciałem, żebyś ją poznała i żebyśmy szli razem gdziekolwiek. Tosia nie była jak twój brat, choć mieli po tyle samo lat. Prawie nie mówiła, nie patrzyła ludziom w oczy, właściwie w ogóle nie dostrzegała ludzi, nie była w stanie się z nimi porozumieć. Nie wytrzymałaby w kinie dłużej niż piętnaście minut. Rozpraszałyby ją światła, dźwięki, ludzie jedzący popcorn. Być może zaczęłaby krzyczeć albo rzucać się na podłogę. Moja siostra ma autyzm. Byłem młodym chłopakiem i zwyczajnie wstydziłem się tego. Dlatego Cię okłamałem. Przepraszam. Janek K., Twój kolega ze szkoły”. Wahałam się tylko chwilę, a potem odpisałam: „Janku, bardzo cieszę się, że do mnie napisałeś. Tak, pamiętam Cię i powiem szczerze, że tamta sytuacja bardzo mnie zraniła. Dobrze, że teraz wiem, dlaczego to się wydarzyło. Niepotrzebnie wstydziłeś się siostry. Gdybyś wtedy powiedział mi prawdę, czułabym do Ciebie jeszcze większą sympatię z powodu tego, że opiekujesz się osobą, która Cię potrzebuje. Zawsze kochałam dzieci, zresztą dziś sama pracuję z dziećmi niepełnosprawnymi. Mam własny gabinet, gdzie prowadzę zajęcia logopedyczne. Zresztą moja córka też ma autyzm, więc wiem, co to strach przed odrzuceniem czy brakiem akceptacji innych”. Byliśmy przerażeni diagnozą Zaczęliśmy z Jankiem rozmawiać. Opowiedziałam mu o Majce, o tym, że teraz moja ośmiolatka radzi sobie całkiem nieźle w szkole, ma nawet dwie koleżanki, choć w wielu sprawach potrzebuje pomocy nauczycielki wspomagającej, tak zwanego cienia. Ale mówiłam też o przeszłości. O tym, jak zauważyliśmy jej inność, o tuzinach specjalistów, których odwiedziliśmy, i w końcu o diagnozie, która napełniła nas przerażeniem. Autyzm, słowo, które coraz częściej pojawia się w przestrzeni publicznej, ale dla większości wciąż brzmi obco i dziwacznie. Kto to jest autysta? Czy to ktoś niepełnosprawny intelektualnie? A może przeciwnie – bardzo inteligentny? Ekscentryk, dziwak niezrozumiany przez ludzi? Osoba bez umiejętności społecznych? Nie wiedzieliśmy. Dziś jako mama osoby będącej w spektrum autyzmu i terapeutka z doświadczeniem wiem, że autyzm to nie choroba, tylko inny sposób widzenia świata. Jest rodzajem niepełnosprawności, ponieważ za pełnosprawność uważane jest to, co prezentuje sobą większość. Autyzm przybiera różne formy. Część osób może funkcjonować dobrze, osiągać sukcesy w życiu zawodowym i prywatnym, a część nigdy nie będzie samodzielna. Dużo daje terapia, a jej metody cały czas są udoskonalane. Niestety, praktyki terapeutyczne sprzed dwudziestu lat pozostawiały wiele do życzenia… Dlaczego Janek mnie zostawił? Siostra Janka, Tosia, dziś dwudziestodwuletnia kobieta, nadal nie mówi, trudność sprawiają jej najprostsze czynności, jak zrobienie sobie kanapki czy zapłacenie za zakupy w sklepie, i potrzebuje praktycznie nieustannej opieki. Nie, nie zostaliśmy z Jankiem najlepszymi przyjaciółmi. Nie spotkaliśmy się nawet na kawę. Po co? Przeszłość pozostała za nami, ten rozdział dawno już był zamknięty. A jednak nasza krótka wymiana zdań w internetowym komunikatorze sprawiła, że poczułam dziwny spokój. Zagadka sprzed lat, nad którą głowiłam się wielokrotnie, została rozwiązana. Dlaczego Janek mnie zostawił? Czy nie byłam dla niego wystarczająco dobra? Nie, to wcale nie tak. Odszedł, bo dręczyły go zupełnie inne strachy. Niczym nieuzasadnione obawy, które rozwiałyby się w jednej chwili, gdyby tylko zechciał mi się z nich zwierzyć. Czytaj także:„Od dawna próbowałem namówić żonę na dziecko, ale wciąż wynajdywała wymówki. Tak było do chwili, gdy poznała... Stasia”„Zmarnowałam życie z mężem tyranem. Trwałam w tym okropnym związku latami: najpierw dla dzieci, a potem ze strachu”„Straszliwa diagnoza spędzała mi sen z powiek. Bałam się, nie chciałam skończyć na cmentarzu. To miłość dała mi wolę walki” Odpowiedzi dagus99 odpowiedział(a) o 22:52 Dziewczyno powiedz o tym swojemu chłopakowi, rodzicom i idź z tym na policję! Rodzice mu nie odpuszczą a chłopak jeśli Ci nie uwierzy to nie jest ciebie wart! Ja mam 13 i nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić! Powiedz im bo inaczej to się nie skończy ! Przełam się i POWIEDZ ! Mam nadzieję, że go udupią w poprawczaku ! Nie bój się i jak coś z tym zrobisz to napisz ! Pryesto odpowiedział(a) o 10:36 Dagus99 takiego nie do poprawczaka tylko do mnie niech dadza a ja [CENZURA] umile zycie i to bardzo tak ze bd wachal kwiatki od spodu i nie zalowalbym tego ze bym gnil w pierdlu a mialbym satysfakcje ze uchroni sie dziewczyne przed bolem na cale zycie... blocked odpowiedział(a) o 20:27 daj gg to go namierze i mu wyrabie mam 20 lat moge ci pomóc zbiore moich kolegow i zbija go az bedzie ryczal a my go bedziemy bili dalej Powiedz o tym rodzicom i swojemu chłopakowi ! nic się nie stanie uwierz sobie mówi że nie jesteś dziewicą! jesteś nią ponieważ zostałaś na pewno coś z tym zrobią. Powodzenia i współczuje :-( Nie bój się że powie, rodzicom. Oni cię kochają, chcą jak najlepiej i na pewno mu nie uwierzą. Jak rodzice będą wiedzieli, idź na policję! JqaJo odpowiedział(a) o 20:08 Dziewczyno idz na policje!.Daj mi tego typa gg to już mu powiem gdzie raki zimuja!.On jest chory psychicznie!.Chcesz to moge zebrać ekipe 20 osób i dawaj go do mnie tego [CENZURA] XD>3 odpowiedział(a) o 16:14 idz do psychologa on ci pomoże blocked odpowiedział(a) o 17:47 Nie jestem pewna tej historii. Trochę jak wymyślona...Ale no cóż. Powiedz o tym komuś ... Kto z ? A tak pozatym to masz bojna wyobraźnie :) Jezus na policje z tym i do poprawczaka nie tylko so więzienia do żywocie blocked odpowiedział(a) o 01:15 Masz parę wyjść z tych sytuacji: 1. Załatw se Karambita (nóż łatwy w obsłudze) 2. załatw se pistolet jakby zabrał ci noż 3. Jak by kiedy to powturzył załatw se snipera aby go np. Wycelował w nogę jak postrach 4. Jakieś np. Ochrona czy coś 5. Zgłoś sprawę na policję do sondu to napewno osobie której ufasz 7. Radzę zakładać żeczy z materiału (skury) ją ciężko rozerwać 8. Fałszywy telefon np. Zamawiasz pizze ale dzwonisz na policję ale (Dyskretnie!) bo jakby się dowiedział mógł by ci zrobić krzywdę (rady na przyszłość) a jak nie uda Ci się postraszyć noże idź np. Do kuchni i weś jakąś ciężką że z np. Wałek albo kij od miotłe po silnym uderzenia w głowę powinien stracić przytomność w razie jak byś zobaczyła/ył krew nie stresuj się wystarczy bandaż i gaza, gazą kładziesz na miejscu rany i owijasz bandarzem liczę że pomogłem ;) (nóż kuchenny jako postrach też może być) Jeśli ta historia wydarzyła się na prawdę, to byłabyś tak zastraszona, że wiedziałabyś co najlepiej zrobić, ale jeśli aż tak się boisz to mogę cię podnieść na duchu bo dorośli ludzie wiedzą co to gwałt, a jeśli ty powiesz im to pierwsza to raczej Ci powiedzą a paweł nie będzie o tym wiedział zwłaszcza jeśli powiesz to swoim. Jeżeli Maciek cię kocha, a ty mu to wszystko powiesz to się powinien się domyślić czemu byłaś jak powiesz rodzicom o tym niby "zgwałceniu" to bedą wiedzieli czemu nie jesteś dziewicą. A tak wogóle to gwałciciel najpierw wkłada "go" do pochwy a jak wyjdzie sperma to do ust. idź na policje co za [CENZURA] debil z tego chłopaka AnaseQ.. odpowiedział(a) o 14:28 Powiedz to rodzicom zrozumieją cię! Ty nie zrobiłaś nic złego. A mam nadzieję że tego głupiego, [CENZURA] wsadzą do pierdla albo do poprawczaka. a maciek, jakby ci nie uwierzył to by był [CENZURA] ale na pewno cb kocha powiedz mackowi zeby przyszedl (jak twoi rodzice bedą w domu) i porozmawiajcie o tym w czwurkę ty twoi rodzice maciek i morze jeszcze rodzice maćka? dasz rade mała To straszne dziewczyno powiedz to twoim rodzicom i twojemu chłopakowi idź na policję z twoimi rodzicami! Musisz o tym powiedzieć rodzicom i razem pójść na policje nie możesz się dawać tak traktować Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub Klaudia czuje się wykorzystana i upokorzona. Nie wie, czy inni zrozumieją jej problem. Drogie Czytelniczki, Boję się powiedzieć komukolwiek o tym, co mnie ostatnio spotkało. Jednak muszę to z siebie wyrzucić, dlatego piszę właśnie do Was. Mam 16 lat i niedawno poznałam dużo starszego ode mnie faceta. Arek ma 24 lata i niedługo kończy studia. Poznaliśmy się na dyskotece. Kiedy tylko go zobaczyłam, od razu mi się spodobał. Wysoki, przystojny i w dodatku tak poważnie wyglądał. Zaimponowało mi to, że zainteresował się właśnie mną, że podszedł do mnie i przy wszystkich koleżankach poprosił mnie do tańca. Co więcej, na koniec zabawy wziął również mój numer telefonu i odezwał się do mnie następnego dnia, z samego rana. Zaczęliśmy spotykać się coraz częściej. Było cudownie. Arek zapraszał mnie do kina i do restauracji, kupował różne prezenty. Najbardziej jednak podobało mi się to, że przyjeżdżał po mnie codziennie do szkoły swoim samochodem. Byłam taka dumna, że mam takiego dorosłego chłopaka. Wszystkie moje koleżanki szalały z zazdrości. Totalnie oczarowana, nie widziałam świata poza nim. Nie wiem kiedy zerwałam kontakt z moimi wszystkim koleżankami. Liczył się tylko on. Coraz bardziej się w nim zakochiwałam. Arek był bardzo czuły, całował mnie i przytulał. Czułam się tak bezpiecznie w jego ramionach. Bardzo podobały mi się te słodkie i delikatne dowody miłości. Czułam jednak, że to wszystko mu nie wystarcza, że on pragnie i czeka na coś więcej... Kiedy Arek zaprosił mnie do siebie, mówiąc, że ma wolną chatę, bardzo się ucieszyłam. Myślałam, że obejrzymy sobie jakiś fajny film lub posłuchamy muzyki. Bardzo się jednak pomyliłam. W sumie to na początku było całkiem przyjemnie. Siedzieliśmy u niego w pokoju, gadaliśmy, przytulaliśmy się. Nagle jednak on zaczął mnie dotykać, całować, rozbierać. Powiedziałam mu, żeby przestał, że nie jestem na to gotowa. Przestał jednak tylko na chwilę... Po kilku minutach, znów zaczął się do mnie dobierać. Stawał się coraz bardziej nachalny. W ogóle nie chciał mnie słuchać, wciąż tylko powtarzał, że na pewno mi się spodoba. Cała ta sytuacja zupełnie mnie przytłoczyła. Byłam w totalnym szoku i nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Chciałam krzyczeć, ale on tylko głupkowato się uśmiechał i mówił, że nic mi nie będzie. Nie pomagały moje błagania. Nie obchodziło go również to, że będzie to mój pierwszy raz... Już po wszystkim czułam się okropnie. Wcale nie było przyjemnie. Kiedy Arek odwiózł mnie do domu, od razu poszłam do łazienki. Brałam prysznic chyba z godzinę i cały czas płakałam. Dobrze, że nie było nikogo w domu. Całą noc myślałam o tym, co się stało. Chociaż go kochałam, zupełnie nie byłam na to gotowa. Czułam się po prostu zgwałcona przez swojego własnego chłopaka. Kiedy spotkałam się z nim po paru dniach, zachowywaliśmy się jakby nic się nie stało. Ja jednak nie potrafię zapomnieć tamtego upokorzenia. Cały czas tłumię w sobie poczucie winy. Myślę sobie, że to może ja, swoim wyglądem i zachowanie go sprowokowałam. Co więcej, nadal jesteśmy ze sobą. Nie potrafię z nim zerwać, boję się, że wtedy on powie wszystkim o tym, co się stało. Zwłaszcza, że pochodzę z małego miasta, gdzie takie wiadomości bardzo szybko się rozchodzą. Nie mam z kim porozmawiać o moim problemie. Boję się oceny innych. Przed koleżankami udaję radosną osobę, ale tak naprawdę nie potrafię poradzić sobie z tym problemem. Czuję się po prostu wykorzystana, odarta z własnej godności. Proszę poradźcie mi, co mam zrobić? Chyba powinnam zerwać tą znajomość, tylko jak mam to zrobić? Nie wiem też, czy powinnam komuś o tym powiedzieć? Jak zareagują inni? Czy mnie nie wyśmieją? Przecież w końcu to jest mój własny chłopak. Czy w takiej sytuacji można w ogóle mówić o gwałcie? Klaudia Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at) Zobacz także: Wasze Listy: „Jestem gruba, nie mam pracy, utrzymują mnie rodzice! Czuję się żałosna!” WASZE LISTY: "Czy przepisać córkę do prywatnej szkoły, gdzie spotka dzieci z rodzin takich jak nasza?"

moj kolega mnie zgwałcił